piątek, 22 lutego 2019

Trzeba mieć zdrowie, żeby chorować, czyli "Obsesja" Katarzyny Bereniki Miszczuk

Do kryminałów i innych thrillerów podchodzę z rezerwą. Obok książek obyczajowych jest to rodzaj literatury, który najbardziej mnie rozczarowuje swoim zakończeniem. Albo już od połowy książki (lub wcześniej) wiem, kto zabił, albo wytłumaczenie motywu mordercy jest totalnie bez sensu. Albo jedno i drugie. Wiecie, coś w stylu: zabija bo ... i tutaj autor książki zdaje sobie sprawę, że w sumie nie wie dlaczego jego bohater zabija, więc kupuje butelkę albo dwie ewentualnie siedem butelek wina, upija się i wpada na jakiś błyskotliwy pomysł - tak, zabija bo jest mu żal jeży, które codziennie giną na drogach, więc zabija wszystkich kierowców, łał ale genialny pomysł, shut up and gimme money, będzie bestseller, wycinajcie konfetti.

Z podobną rezerwą podeszłam do Obsesji Katarzyny Bereniki Miszczuk. Dwa miesiące wcześniej skończyłam czytać Przesilenie, ostatnią część cyklu "Kwiat Paproci" (której może recenzję stworzę, ale nie wiem czy mi synonimów starczy), a tutaj kolejna książka tej samej autorki. Pani kochana, siem rozczarowałach łostatniom ksiunżkom, ale darowanemu kuniowi w zymby siem nie zaglądo (tak, Obsesję uzyskałam z akcji InPostu i Legimi). Akurat potrzebowałam czegoś mało wymagającego, co nie obciąży moich zmaltretowanych przez głupotę uczniów szarych komórek. Niech będzie, posłuchajmy!

Joanna Skoczek jest psychiatrą. Pracuje w jednym z Warszawskich szpitali, mieszka w kawalerce na Pradze, za towarzysza mając Kołtuna - persa, który chyba w dzieciństwie wypadł z łóżeczka kilka razy za dużo, taki brzydki. Niedawno się rozwiodła i stara się ogarnąć swoje życie na nowo. Praca jak praca: starzy pacjenci, nowi pacjenci, konsultacje, służbowe kontakty towarzyskie: te mniej przyjemne (cycata stażystka) i te przyjemniejsze (doktor Tomasz). Nuda, panie, nuda. Pewnego dnia Asia przyjeżdża do pracy i dowiaduje się, że w koszu na brudne ubrania znaleziono ciało jednej z pacjentek. Policja uważa, że po trzech miesiącach powrócił seryjny morderca kobiet. Na Warszawę padł blady strach, a na niebie pojawił się znak wzywający Batmana, by kolejny raz uratował mieszkańców Gotham … nie, wcale nie. Pojawił się ktoś równie męski i też w pięknie opinającym się skórzanym wdzianku na odpowiednich częściach ciała.

Podejrzewam, że osoby, które czytają thrillery i kryminały na tony mogły szybciej rozgryźć mordercę. Dla mnie, osoby która boi się po takich książkach iść do łazienki, bo na pewno w sedesie czai się morderca z tasakiem, książka była dużym zaskoczeniem. Kiedy już, już byłam pewna, że wiem kto jest mordercą, autorka serwowała nowe fakty, przez które swoje wcześniejsze przemyślenia mogłam zepchnąć na dno i przydeptać. "Hahaha! Rozgryzłam fabułę!" byłam z siebie dumna, kiedy wydawało mi się, że połączyłam wszystkie elementy układanki w piękną całość - autorka nagle wywracała stolik z moimi pięknie ułożonymi puzzlami poszlak i dawała jasno do zrozumienia, że wiadomo gdzie mogę sobie to wsadzić. Przyznaję szczerze: do końca nie wiedziałam kto jest mordercą. W głowie miałam milion różnych pomysłów na to, kto zabija. Podejrzewałam praktycznie wszystkich, łącznie z główną bohaterką. Osoba mordercy mocno mnie zaskoczyła i bardzo podobały mi się jego motywy.

Książkę polecam. Bardzo dobrze mi się jej słuchało. Ewa Abart zrobiła fenomenalną robotę, a oprócz tego jej głosu aż miło posłuchać. Obsesja trzyma w napięciu, podszyta jest humoerem, który rozładowuje lekko napięcie - takie ostrożne "haha … ha … ha", bo po prostu wiecie, że coś się zaraz stanie.

Aktualnie jestem ustawiona w kolejce do wypożyczenia drugiej części "W lekarskim fartuchu". Czy to jako audiobook, ebook czy papierowe - wciągnę z pewnością. I oby, OBY, drugi tom był tak dobry jak pierwszy, bo nie ma nic gorszego niż złe kontynuacje (gorsze jest tylko, jak lekarz przykłada ci zimną głowicę stetoskopu do ciała … brrrr).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz