sobota, 16 maja 2020

Niech ktoś urodzi za mnie, czyli "Położna. 3550 cudów narodzin" Jeanette Kalyty

Ciąży, porodu, połogu i innych słów związanych z przyjściem na świat dziecka jestem tak blisko, jak występu na Brodway'u. Można nawet powiedzieć, że bardziej prawdopodobne jest, że będę stepować w USA niż rodzić dzieci. Tak, wiem, nigdy nie mów nigdy bla bla bla ciąża jest super bla bla bla to nie choroba dzieci są cudowne bla bla bla kto ci na starość poda szklankę wody. Że tak zacytuję Katarzynę Piasecką: "Wychowanie dziecka kosztuje średnio 180 tysięcy złotych. Myślę, że odłożę sobie dwie dychy i ktoś mi ją poda. Ewentualnie trzy to może mi cytrynki dorzuci". Także ten.

Nie znaczy to, że książkę Jeanette Kalyty wysłuchałam z musu albo z nudów. Raczej z ciekawości ... co mogła napisać kobieta znana, podejrzewam że nie tylko mnie, li i jedynie z reklamy płynu do higieny intymnej.

Pierwsze, co bardzo mi się spodobało, to głos lektorki, którą okazała się sama autorka książki. Głos przyjemny, kojący, ciepły, pełen emocji. Wiadomo, że w audiobookach lektor to połowa sukcesu. Książka może być sama w sobie niesamowicie porywająca, ale z nieodpowiednim głosem i interpretacją jest nie do wysłuchania. Oczywiście, upodobania co do lektorów to czysty subiektywizm. Kiedy pani Jeannette znudzi się odbieranie porodów, może spokojnie nagrywać audiobooki.

Książka, właściwie autobiografia, wciąga. Od pierwszych stron śledzimy zmieniający się świat położnictwa w Polsce. Z jej opisów i z tego, co czasami zdarza mi się czytać w internecie, mam nieodparte wrażenie, że w pewnych aspektach nie zmieniło się zbyt wiele. A nawet: był taki czas, że pod względem podejścia do pacjentki, szeroko rozumiane położnictwo było bardziej nastawione pozytywnie. Jasne, wszystko zależy od regionu, szpitala, lekarza, położnej, pielęgniarki itd. itp. W jednym miejscu będzie ciemnogród, w drugim cudowny XXI wiek. Autorka przeprowadza nas przez kolejne lata swojej pracy jako położonej, opowiada o uprzedzeniach z jakimi się spotkała w ciągu swojej pracy oraz niewątpliwych zmianach, jakich doczekała i sama wprowadzała, często z narażeniem swojej reputacji i posady.

Myślę, że ludzie mające za sobą poród nie będą zdziwione czy też zszokowane niektórymi opisami zachowań ludzkich. Dla osoby takiej jak ja, która w bólach urodziła jedynie pracę magisterską (i aktualnie rodzą w cierpieniu sprawozdanie ze stażu), opisy zachowań ludzkich przed, w trakcie i po porodzie są zadziwiające. Niby wiadomo, że jest to stresujący czas, a ludzie w stresie robią różne dziwne rzeczy, ale ... Każda osoba inaczej przeżywa poród, nie zawsze jest to krzyczenie w bólach i złorzeczenie na cały świat.

Książki nie polecam osobom, które ... są w ciąży ;) Moje dwie ciężarne koleżanki miały podejście do tego audiobooka i zgodnie powiedziały, że zapowiada się ciekawie, ale zostawiają sobie lekturę na po porodzie. Nie chciały, żeby historie zawarte w "Położnej" popchnęły je do rozmyślań o tym, co może pójść nie tak i zamartwiania się. Oczywiście, każdy człowiek ma inny próg odporności psychicznej, także trzeba samemu ocenić czy akurat ta książka w tym momencie będzie odpowiednia.

Położna. 3550 cudów narodzin to nie jest książka popularnonaukowa, opisująca z historyczną precyzją zmiany w polskim położnictwie. To książka opisująca zmiany, których sama autorka była świadkiem i które starała się wprowadzać na wzór zachodnich państw. Oprócz tego to po prostu niesamowita historia porodów i ludzi! Nie żałuję ani jednej minuty, którą poświęciłam na tego audiobooka.