wtorek, 6 czerwca 2017

"Piąte dziecko" Doris Lessing, czyli przerażająco prawdziwe zakończenie

Moja mama bardzo nalegała, żeby przeczytała tę książkę. Akurat jestem po studiach podyplomowych z oligofrenopedagogiki (albo jak to ładnie jeszcze się nazywa: edukacja i rehabilitacji osób z niepełnosprawnością intelektualną), w przyszłym tygodniu egzamin. Jestem też tuż po praktykach w szkole specjalnej, w której mogłam obserwować zachowanie i funkcjonowanie dzieci z różnymi typami niepełnosprawności intelektualnej. Wzięłam się za tą książkę wczoraj, bo krótka (141 stron), akurat na jeden raz.

Przeczytałam ją w ciągu jednego wieczoru, ale miałam momenty, że po prostu musiałam "Piąte dziecko" odłożyć i zająć się czymś innym, żeby na chwilę oderwać umysł od wydarzeń w książce, które były praktycznie kalką z tego, co słyszałam na wykładach. I mając w głowie te wszystkie historie, które słyszałam od wykładowców na studiach, bardzo przeżyłam czytanie tej książki. Autorka wręcz brutalnie prawdziwie namalowała słowem wstrząsający zapis walki rodziny o normalność z tytułowym "piątym dzieckiem" - niepełnosprawnym umysłowo chłopcem. Mając z tyłu głowy wiadomości ze studiów, mogłam czytać niesamowicie prawdziwe etapy, przez które przechodzi rodzina. Książka w sposób bardzo mocny pokazuje, jak może wyglądać życie rodziny z dzieckiem niepełnosprawnym intelektualnie. Rodziny, która mimo wszelkich trudności będzie chciała wychować swoje dziecko.

Dla ludzi, którzy z dziećmi i osobami niepełnosprawnymi intelektualnie nie mają w ogóle do czynienia, książka może być dziwna, zupełnie niezrozumiała, chaotyczna. Mogą mówić: "To wszystko przez środki na uspokojenie". Dziecko niepełnosprawne może urodzić się każdemu, nawet jeżeli kobieta przed i w trakcie ciąży dbała o siebie i swoje zdrowie. Nie ma reguły. Tak samo jak kobieta z niepełnosprawnością intelektualną może urodzić dziecko w normie - oczywiście w takim przypadku odsetek zdrowych urodzeń jest mniejszy, ale jednak jest to możliwe. Naukowcy nadal starają się znaleźć przyczynę powstawania niepełnosprawności intelektualnych. "Bo kiedyś tego nie było!". Było, ale takie dzieci były po prostu uważane za debili, imbecylów i idiotów (dawniej właśnie taka skala obowiązywała przy określaniu stopnia niepełnosprawności intelektualnej). Kończyły jakąś szkołę, były przepychane z klasy do klasy. Jeżeli były lepiej rozwinięte to załapały jakąś prostą pracę. Inne popadały w konflikty z prawem.

Książka warta przeczytania przez wszystkich. Mocna, dająca do myślenia. Pokazuje pesymistyczny obraz dziecka niepełnosprawnego intelektualnie od momentu urodzenia do dorosłości. Dla ludzi po oligofrenopedagogice obowiązkowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz