niedziela, 25 września 2016

Nigdzie, ale zawsze gdzieś, czyli "Nigdziebądź" Neil Gaiman

Nazwisko Gaimana cały czas napotykałam. A to w internetach ktoś o nim wspomniał (szczególnie przy Doktorze Who), a to ktoś napisał, że Gaiman ciekawe książki pisze. I cały czas mówiłam sobie „Dobra, czas wziąć się za książki tego Nejla Gejmana … czy jak mu tam”. I tak się brałam, że się nie brałam, bo zawsze coś ciekawszego miałam do roboty. Aż tu nagle, proszę ja was, wchodzę na Filmweb. Filmweb jaki jest każdy widzi. I dowiaduję się, że powstaje radiowa adaptacja „Nigdziebądź” (tytuł już wcześniej obił mi się o uszy), a jedną z postaci zagra *głębokie westchnienie* Benedict Cumberbatch *omdlenie*. Ad rem: postanowiłam przeczytać „Nigdziebądź”. Akurat tak się złożyło, że przed zajęciami – jak to zwykle bywa na bibliotekoznawstwie – trwała wymiana książek, czyli „aaa, oddaję ci”, „masz dla mnie?”, „ooo, to ja jestem druga w kolejce, chcę to przeczytać” itd. I w ten cudowny dzień właśnie ktoś oddał mojej koleżance „Nigdziebądź”. Gdy zobaczyłam książkę, sprytnym i zwinnym ruchem przechwyciłam ją i schowałam do torby. Koleżanka powiedziała tylko „Aha” oraz „W sumie dobrze, bo i tak nie mam na nią miejsca na półce”, a druga koleżanka od razu zaklepała sobie kolejkę zaraz po mnie, bo też chciała zawsze coś Gaimana przeczytać. I przeczytałam. Wreszcie. I bardzo mi się spodobało.

Londyn. Takie miasto. Każdy jest w stanie mniej więcej określić gdzie się znajduje. Ale nie wszyscy wiedzą, że oprócz tego Londynu, w którym każdy z nas może pracować na zmywaku, czyli Londynu Nad – istnieje jeszcze Londyn Pod. Nie wie tego na pewno jeszcze główny bohater, Richard Mayhew, który ma bardzo spokojne życie. Dom, praca, narzeczona. Jak to zwykle bywa, jeżeli główny bohater ma spokojne życie to zaraz ono przestanie być spokojne. I proszę, Richard zgadza się pomóc kobiecie imieniu Drzwi (tak, jak to czym w złości każdy lubi trzaskać). I to go gubi. Staje się niewidzialny dla ludzi w Londynie Nad, chociaż mężczyzna jeszcze nie wiem, że istnieje jakiś inny Londyn. Tylko tajemnicza dziewczyna o imieniu Drzwi może mu pomóc, więc postanawia ją odszukać. Przechodzi do Londynu Pod – widmowo-upiornego miasta. Panna Drzwi postanawia pomóc Richardowi wrócić w całej jego widzialnej okazałości do jego Londynu. Trzeba tylko odnaleźć anioła Islingtona, który gdzieś tam był … podobno. Tropem Richarda i Drzwi (brzmi jak firma produkująca elementy drewniane) podążają dwaj mordercy, którzy są niezwykle spragnieni krwi. Do Poszukiwaczy Zaginionego Anioła dołącza Łowczyni (która jest legendą) oraz Markiz de Carabas (który też jest legendą … w pewnych kręgach). Mordercy drepczą im po piętach, szczury biegają, a w Londynie Pod nic nie jest takie jak mogłoby się wydawać.

Fantastyka, akcja, morderstwo, humor – wszystko we właściwych proporcjach. Krew, śmierć, strach, przerażenie, smutek, samotność, tęsknota. Ta książka to kocioł pełen różnych emocji. Łatwo wyczytać morał. Bo czy nasze zwyczajne, szare życie nie sprawia, że zaczynamy być niewidzialni dla innych osób? Codziennie te same obowiązki. Stajemy się szarzy i nudni. Znudzeni własnym życiem. W momencie jeżeli zaczynamy się wyróżniać, odkrywać siebie na nowo, często gęsto wzbudza to sprzeciw społeczeństwa. Wiem co mówię, sama tego doświadczyłam. Odrobina szaleństwa, szybka decyzja – może diametralnie zmienić nasze życie. Niestety, życie to nie jest książka, nie wszystko kończy się szczęśliwie, ale … czy czasami nie warto spróbować? Zaryzykować i postawić krok w nieznane. A nóż widelec się uda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz