sobota, 16 stycznia 2016

"Poławiacze pereł" - "Les pêcheurs de perles" - transmisja z MET

Dyrygent: Gianandrea Noseda
Leila: Diana Damrau
Nadir: Matthew Polenzani
Zurga: Mariusz Kwiecień
Nourabad: Nicolas Testé

Więcej o operze na stronie MET: klik!

Spełniam postanowienia noworoczne zaproponowane na Fejsbuniu przez Zwierza Popkulturalnego. Byłam w kinie sama (punkt 1 done). Mało tego. Byłam w kinie na transmisji opery (2 godziny 55 minut z jedną przerwą) (punkt 4 done - wprawdzie uwielbiam operę i oglądam jak leci w telewizji, ale nigdy jeszcze nie byłam na transmisji live). A teraz piszę (punkt 5 almost done).

Wcześniej o "Poławiaczach pereł" wiedziałam tyle, że jeden z moich ulubionych duetów pochodzi właśnie z tej opery (tak, duet Nadira i Zurgi). Cieszę się, że nie znałam fabuły opery przed transmisją, bo moja szczęka mogła swobodnie opaść w momencie kiedy nastąpił nagły zwrot akcji. W uproszczeniu dla tych co chcą wiedzieć o co chodzi (spoiler alert!): Zurga zostaje szefem wioski, przybywa jego przyjaciel z dzieciństwa Nadir, który bawił się w łowcę tygrysów. Potem przybywa do wioski kapłanka, która ma modlić się o to, żeby warunki pogodowe były sprzyjające do połowu pereł. Jak można się domyślić Leila-kapłanka i Nadir ten teges, Zurga zazdrosny, tłum chce kochanków zabić. W momencie jak Leila i Nadir mają zginąć pojawia się Zurga, pożar pożar, wszyscy lecą ratować co się da (a to Zurga cwaniaczek podpalił). Zurga ratuje kochanków, bo okazuje się, że Leila uratowała mu kiedyś życie. Zurga rozpacza nad utraconą miłością, a Leila i Nadir oddalają się w promieniach płonącej wioski śpiewając miłosną pieśń.

Czytałam już opinie, że podobno pierwszy akt w wykonaniu Kwietnia był słabszy niż drugi. Nie uważam tak, może dlatego, że nie dosłyszę na lewe ucho :P. Jak dla mnie wszyscy wykonawcy dali z siebie 300% normy (jak Pstrowski). Diana Damrau cudowna, Mariusz Kwiecień wiadomo. Aktorsko miodzio. Co do Matthew Polenzani to wokalnie był bardzo dobry, ale aktorsko do mnie niespecjalnie przemówił. Po prostu jakoś za nim nie przepadam. Tak samo nie trafił do mnie w "Napoju miłosnym" z Netrebko i Kwietniem. Przyznaje się bez bicia, że na arii Nadira ziewnęłam dwa razy, a w trakcie duetu Leili i Nadira raz. Po prostu chyba nudzą mnie miłosne farmazony. I brak akcji.

"Tacy sami ..." | Foto.: Ken Howard
Scenografia bardzo mi się podobało. Produkcja taka leciutko "nowoczesna", ale jednak osadzona w dość konkretnym miejscu. Czas i miejsce akcji to była współczesna, biedna wioska gdzieś w Indiach, przy rzece. Z jednej strony mamy tutaj kapłankę w sari, a z drugiej ludzi, którzy podnoszą maski z wizerunkiem Zurgi zaraz po wyborze tego ostatniego na przywódcę, telewizor i lodówka w nędznym gabinecie wodza. Nabrzeże, drewniane pomosty i kanister z benzyną. Mam nadzieję, że na plakacie przedstawiającym wizerunek Kwietnia było napisane "Mariusz Kwiecień na prezydenta" :P.Sceny podwodno-akrobatyczne świetne! Kupuję to w całości. Totalnie genialne. Zobaczcie to na YouTube: klik! Z orkiestrą jeszcze lepsze. "Efekty specjalne" w tle też na najwyższym poziomie.

Całą produkcja jest lekko bajkowa, takie baśnie tysiąca i jednej nocy. Ogląda się to z przyjemnością i z radością słucha. Miałam momenty, że miała ochotę krzyczeń: "Uciekaj! Złapią was!". Z chęcią obejrzałabym przedstawienie jeszcze raz, ale już na spokojnie w zaciszu domowym, z wykorzystaniem zakurzonego kina domowego. Transmisja operowa w kinie to coś wspaniałego, pójdę na pewno jeszcze nie raz (na 16 kwietnia mam już bilety na "Robert Devereux", również z Kwietniem).
"Miłość nie wszystko wybaczy ..." | Foto.: Ken Howard
I tak na zakończenie bulwers: kto popełnił tłumaczenie na polski?! Ponieważ nie znam francuskiego to nie wiem, które napisy bardziej oddawały prawdę: polskie czy angielskie, ale jak porównywałam to co wyświetla się po angielsku z polskim tłumaczeniem to wiele razy prawie na głos powiedziałam: "wtf?!". Jeżeli polskie napisy były tłumaczeniem francuskiego libretta to ok: może tak jest w oryginale i to angielskie napisy nie oddają ducha oryginału. Ale jeżeli to miało być tłumaczenie angielskich napisów to przepraszam bardzo, ale nawet ja zrobiłabym to lepiej (tak, tak, wiem, to zrób lepiej jak jesteś taka mądra). Wiadomość do tłumacza/y: You have one job!

PS LUDZIE! Idziesz do kina na transmisję opery. Nie obowiązują tam takie zasady jak w prawdziwej operze czy teatrze, ale to nie znaczy, że hulaj dusza piekła nie ma. Jak ci się nie podoba to wyjdź, a nie gadaj cały czas albo nie oglądaj memów z posłanką Pawłowicz. Jak przerwa ma trwać 32 minuty to tyle będzie trwać. Jest przerwa - idziesz zjeść ciastko i wypić kawę - wracasz 5 minut przed rozpoczęciem drugiego aktu. Jak masz problem, żeby zdążyć (albo jest duża kolejka do kawiarni) to nie pijesz kawy/nie jesz ciastka. A nie, że jeszcze przez 10 minut łazisz tam i nazot. I narzekasz, że wyłączyli światło,a ty teraz biedny/a w ciemności musisz dotrzeć na swoje miejsce z ciastkiem i kubkiem kawy.

PPS Kochane kobiety, nie ukulturalniajcie swoich mężów/chłopaków/narzeczonych na siłę! Serio. To nic nie da. Raz się nie udało, sorry, ale jeżeli w kolejnym przedstawieniu nie będzie przynajmniej dwóch trupów i płonącego helikoptera, to się drugi raz też nie uda.

PPPS Hej, wiedzieliście że jest Wydawnictwo "Poławiacze Pereł"? Thanks, Google!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz